Zmierzając do Katedry obserwowałam niedzielne śniadanie na ulicach Hanoi:
tu na skrzyżowaniu można kupić świeżutkie mięsko
a tu rybki
i gdy wszystkie składniki do PHO są gotowe
a oto Katedra
to była przepiękna Msza- rozumiałam tylko amen ale oprawa była bajkowa czułam się jak na koncercie i to jeszcze w pięknym neo-gotyckim wnętrzu. Do mszy śpiewał chór przy akompaniamencie organów. Ksiądz całą msze odśpiewał z wyjątkiem czytań i kazania... i 90% uczestników przystępowało do komunii..
Cały kościół śpiewa - w tym języku to brzmiało anielsko...
po Mszy
jest trudno wyjechać spod kościoła:)
idąc po odbiór mojeg ao dai- wypatrzyłam:
kawiarenkę - każdy ma swojego ptaszka:)
a ptaszek kawusie...
a tu artykulik o wietnamskich ptaszkach - to wiele tłumaczy:
http://www.abcwietnam.pl/newsy-z-wietnamu/303-slowiki-kanarki-i-inni-uliczni-spiewacy.html
czas na orzeźwienie nad jeziorem Hoam Kiem:
me& you - sok ze świeżego arbuza - mniam....
w drodze na lunch
MAUZOLEUM HO CHI MINHA
w trakcie lunchu prowadziliśmy z "Karolem" mocne dyskusje nad urwistym brzegiem jeziora:)
aż dotarły na stół moje ulubione ciasteczka krewetkowe
a potem zupa cudo
no i nadeszło to jedno popołudnie każdego wyjazdu - szaleństwo szaliczkowe i podróż do dzielnicy jedwabiu
a to już tradycja - kokos i jego mleczko....
no i nie samym jedwabiem człowiek żyje - kuchnia polowa
Jeszcze troche dzisiejszych ciekawostek z uliczek hanojskich.
Z serii handel obwoźny:
tak też ludzie żyją
a to najmniejszy H&M świata:)
Budujemy mosty
Pan Młody jedzie po Pannę Młodą
i weselnicy
Malutka bucybutka
Jutro jade na dwa dni poza Hanoi- bez internetu....
Powrócę tu we wtorek - to będzie już ostatni mój wieczór w Wietnamie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz